Norbert Witecy

Rozmowy z Pasją - „W tym co robię staram się być zawsze lepszym od siebie, nigdy od innych” – z Norbertem Witecym rozmawia Joanna Bunda.

Co sprawiło, że zainteresował się Pan jazdą na rowerze i szachami? Czy to pasje, które towarzyszą Panu od dawna? 

Jak prawie każdy młody chłopak zainteresowałem się sportem w tym również jazdą na rowerze. To były inne czasy, bez komputerów, smartfonów i  elektroniki. Rower zawsze był dla mnie alternatywą dla piłki nożnej gdy brakowało chętnych do gry. Nieco inaczej było z szachami. Często przyglądałem się jak ojciec z moim chrzestnym rozgrywali szachowe partie. Jak wiadomo, mając kilka lat młody umysł szybko chłonie, w tym również tego "bakcyla". Mając kilkanaście lat regularnie co miesiąc jeździłem do gliwickiego Empiku po literaturę szachową w języku niemieckim, rosyjskim czy czeskim bo w Polsce takiej literatury było mało. Były też niezapomniane partie z nauczycielem WF w Pyskowicach i kilka turniejów korespondencyjnych, a nawet spotkań na toszeckim zamku.

 Czym dla Pana jest jazda na rowerze – relaksem, wyzwaniem, a może sposobem na poznawanie świata?

 Jak już wcześniej wspomniałem rower to znakomity przyjaciel – dosłownie i w przenośni. To nie tylko znakomity środek lokomocji ale również sposób na dobre samopoczucie. Pracując za biurkiem taka odskocznia jest niezwykle ważna zarówno dla ciała jak i umysłu. Czasem żartuję, że jazda na rowerze to prawdziwa "witamina młodości", podobnie jak każdy inny, amatorski, pozbawiony komercji sport.

Czy to wyzwanie (?), hm… pewnie też, ale w tym co robię staram się być zawsze lepszym od siebie, nigdy od innych. Rower to również sposób na poznawanie świata. Może innymi środkami lokomocji jesteśmy w stanie dotrzeć dalej, ale poznawanie naszego pięknego Śląska najlepiej zacząć od roweru, wtedy nie umykają żadne detale.

 Szachy to gra strategiczna i wymagająca cierpliwości. Jakie cechy uważa Pan za najważniejsze, by dobrze grać w szachy?  

Miłośnicy piłki nożnej pamiętają zapewne rozgrywki pod egidą UEFA z podziałem na 3 turnieje. Wtedy tylko mistrzowie poszczególnych krajów rywalizowali w jednej klasie rozgrywek, zdobywcy pucharów w drugiej i czołowe drużyny w tzw. Pucharze UEFA. Teraz rozgrywa się setki meczów, żeby tylko sprostać komercji.

Zupełnie podobnie jest w szachach. Żeby "uatrakcyjnić grę" do tradycyjnych rozgrywek dochodzą turnieje  rozgrywane w przyspieszonym tempie czyli tzw. Rapidy czy Blitze gdzie na całą partię mamy po 3 czy 10 minut. Często trzeba wybierać pomiędzy ruchem dobrym, przemyślanym, a szybkim, żeby nie wpaść w "sidła czasu". Pewnie mało kto wie, że zawodowcy w trakcie jednego turnieju szachowego są w stanie spalić ok 6000 kalorii. Podczas słynnego meczu Karpow – Kasparow ten pierwszy stracił 8 kg masy ciała. Jest wielu szachistów którzy w wieku około 35 lat są tak "wypaleni" że przechodzą na szachową emeryturę. Zapewne szachy wymagają cierpliwości, ale jak widać powiedzenie "refleks szachisty" to mit i to zarówno w grze szybkiej jak i klasycznej.  Ta gra wymaga też ogromnej koncentracji. Gdy rozgrywasz mecz piłkarski i przerywasz 0-1 masz szansę odrobić straty, w szachach trudno jest naprawić swój błąd.

Nie można poddawać się po porażkach – to właśnie one są najlepszym nauczycielem. Jeśli potrafisz wyciągać z nich właściwe wnioski każda porażka Cię umocni. Zupełnie jak w życiu. To chyba najważniejsze cechy ale nie jedyne...

 Czy kiedykolwiek połączył Pan swoje dwie pasje? Na przykład wyprawę rowerową z turniejem szachowym?

Nie nigdy czegoś takiego nie próbowałem. Ale jako ciekawostkę dodam, że słyszałem o partii szachów rozgrywanej – uwaga – pod wodą, czy o szachach łączonych z biegiem. W tym drugim przypadku, z tego co pamiętam, zabawa polegała na wykonaniu posunięcia na szachownicy i przebiegnięciu jakiegoś dystansu. Drugi gracz musiał wykonać posunięcie do momentu powrotu przeciwnika. Trochę dziwna, ale zapewne również wyczerpująca hybryda.

 Jakie rady dałby Pan osobom, które chciałyby rozpocząć swoją przygodę z rowerem lub szachami, ale nie wiedzą, od czego zacząć?

Na to pytanie odpowiem może nieco wymijająco. Każdy rodzaj aktywności czy to fizycznej czy umysłowej każdemu z nas może przynieść ogromne korzyści. Ważne żeby czerpać z tego sporo radości. W naszym mieście jest sporo osób, które nie tylko jeżdżą na rowerze, ale również biegają czy chodzą "na kijki". Wspomnę przy okazji o  cyklicznych imprezach takich jak "Bieg Wsparcia", czy "Bieg o Złotą Kaczkę" oraz o wojażach "Toszeckich szprych", sekcji karate...

 Jeśli idzie o szachy to temat dla pasjonatów albo profesjonalistów. Jeśli jako młody człowiek "złapiesz bakcyla", to gra wciągnie Cię do końca. Jeżeli chcesz być w tym naprawdę dobry, musisz pracować nad szachami przynajmniej 6-8 godzin dziennie – to trudne. Alternatywą dla tej gry może być rozwiązane krzyżówek, sudoku czy choćby układanie kostki Rubika. W Toszku mamy przecież dobrego magika w tej dziedzinie. Nie rodzaj aktywności jest ważny lecz to, żeby czerpać z niego prawdziwą frajdę i zadbać tym samym o zdrowie i kondycję. Jedyną radę, jaką mogę udzielić, jest chyba taka, by jak najczęściej odrywać się od komputera czy smartfona. Te niewątpliwie ważne wynalazki ostatnich dekad nie mogą odbierać nam wolności.

Przewiń do góry